wczoraj było kolorowo i szeleszcząco, pozdrawiam wszystkie zmokłe kury rowerowe, co zabawne jak się spojrzy na takiego to uśmiech malowany. Moje osobiste bycie w wydaniu nurka to dwa numery za duże spodnie i kurtka + zielone kalosze na różowym famaju. Widok opłakany, zwłaszcza, że w błocie do pasa, nie nadaje się do publikacji :) ale to daje taką wolność...
Dziś za to słońce, gałązki na stole rozwinęły śnieżne pąki, umilając śniadanie, a najpiękniejszą muzyką są ptaszydła różnej maści koncertujące do porannego biegu w parku na skarpie. Ulotne chwile, nie do przekazania, zapisania, uchwycenia, wielkie szczęście choć dozowane małymi kroplami...
i muzycznie
8 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz