poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Jak napisałam tego posta, wsiadłam do legendarnego już pociągu IR i na jednej nodze pojechałam do Włoszczowej, potem załapałam się na siedzące :) Jak to zwykle w tym pociągu dużo się dzieje. Tym razem poznałam niezwykłych ludzi, pięknych, uśmiechniętych. Pierwszy szok to niesamowity tłok przy drzwiach a jeden facet przepuszcza kobiety! nie poznałam go osobiście (żałuję) ale wpisuję do kolekcji tych od ślimaków i innych nie z tego świata :) Moja najbliższa sąsiadka gdy zorientowała się, że jest tak ciasno chciała się wydostać na peron, ale już nie zdążyła, a pociąg ruszył :) została i zaczęłyśmy rozmawiać, tak nam zeszło do samego Krakowa. Był jeszcze młody chłopak obok, z aparatem (robił foty śpiących podróżnych) i czytał świetną książkę reportera, który przejechał między innymi z Rosji do Mongolii na rowerze.
Była też dziewczyna, która pierwszy raz ze stolicy jechała do Krakowa żeby zwiedzić i zobaczyć co takiego niezwykłego jest w tym mieście, na chwilę zamieniłam się w przewodnika. Już dawno nie pamiętam tak sympatycznej podróży. Czas zleciał błyskawicznie i miło, a z pociągu wysiadłam z kolejnymi adresami.

 W weekend był dzień jednej takiej bardzo ważnej osoby w moim życiu :) Piszę też tutaj, bo wydaje mi się, że nigdy nie dość mówić naszym bliskim ile dla nas znaczą.
 A dziś rano wsiadłam na rower i pojechałam nową trasą, przez stary, kwitnący sad. Kompletny odjazd zwłaszcza, że to środek betonowego miasta, jutro może jakieś foty uda się zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...