poniedziałek, 24 maja 2010

Ulica Próżna to trochę taka ulica Krokodyli dla tych, co czytali Schulza. Klimat zatrzymany na jakimś etapie historii, tej bardzo specyficznej dla Warszawy i dla miejsc gdzie żyli i mieszkali Żydzi. Zdewastowane kamienice, częściowo zamieszkane, z jedną knajpką. Zamiast okien portrety dzieci, całych rodzin, wszystko utrzymane w sepiowych kolorach, porastające mchem, kolorowe kolorami z przed dziesiątków lat pewnie. Kraty nadgryzione zębem czasu, czyli rdzą.W tym wszystkim czarny kot i sierp wbity w deskę...Potem przenieśliśmy się kawałek dalej i trafiliśmy na remont ulicy. Upalna niedziela, pora poobiednia, może deserowa. Ekipa drogowa zakłada nowy asfalt, gładzi go walcem, maluje białymi pasami i strzałkami, smród nieziemski...przy ulicy stoi samotna kamienica, w lewo widać szkalne wieżowce, w prawo podobnie, w każdym razie na wysoki połysk. A w kamienicy na najwyższym piętrze, jakby w gołębniku siedzi starowinka za żółtą kratką i patrzy na ekipę. Poniżej, na balkonie, kobieta się opala, widząc nasze wycelowane obiektywy okryła się. Tuż obok sąsiedni balkon ma odnowiony fragment elewacji - wymalowane na różowo cegły z białą fugą. Ile mieszkań tyle ludzkich historii, zadziwienie przerwało nam dziewcze maszerujące po świeżym asfalcie w sukience komunijnej. Potem weszliśmy na jakieś podwórko, wszędzie tabliczki, że grozi zawaleniem, w oknach bratki, schody drewniane podparte stęplami żeby nie spadły na głowę. Na jednym z podwórek kapliczka, w tej całej szarości i bylejakości żółto-niebieska. Zupełny kosmos. Wychodzimy z drugiej strony, a tu szklane lodówki biurowców, nawet kałuże rażą odbitym połyskiem metalicznych elewacji. Co jest prawdziwe?
foto









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...