niedziela, 30 maja 2010

znowu z poślizgiem :) wczoraj, i w zasadzie do dzisiaj wielkie święto na Służewiu, co spowodowało też, że nie będzie o Mokotowskiej ani o Kole, które planowałam nawiedzić w ten weekend. Eksploracja Warszawy trwa. Wieczorem był koncert Lao Che, pomknęliśmy na rowerkach, a tam w ławkach (prawie kościelnych) siedzieli ludzie i czekali na wielki power, jaki wpadł na scenę i rozpętał ucztę dla ucha i ducha myślę, że też. Koncert był odjazdowy a Spięty kapitalny, no i perkusista :)  Habity dominikańskie powiewały w górze, a i w pewnym momencie tłum wyniósł do góry chłopaka na wózku i wszystkich zamurowało, tych na scenie też. Kameralny koncert gdzie wszyscy znają na pamięć teksty i świetnie się bawią, na scenie i pod nią. Zabawa przednia, a potem jeszcze pyszne ciasto i bardzo ważne rozmowy, za które dziękuję...Po długiej nocy szybko zrobił się poranek i wsiadłam znowu na rower. Dziś było zabawnie :) Spotkałam znajomego z czasów koncertowych w Toruniu, innego z Karkonoszy i poznałam M, tryskającą niezwykłą energią. Obiad na trawie, ciekawe książki, biżuteria...muzyka, wata cukrowa, bańki mydlane...a potem burze, jedna za drugą, z piorunami...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...