czwartek, 22 lipca 2010

Wracając z Rzeszowa do Warszawy ekskluzywnym wagonem IR pochłonęła mnie opowieść Schmitta (tego od Oskara i pani Róży). Opowieść o kobiecie, tak zwanej szarej myszce, nie wierzącej w siebie, w swoją kobiecość, moc rażenia :) Jest pielęgniarką. Na co dzień chodzi w białym fartuchu i ortopedycznych butach, po pracy przemyka do mieszkania w workowatych ubraniach zasłaniających sporą nadwagę, bardziej żeby nie zwracać uwagi i przejść niepostrzeżenie. Życie to wegetacja - przemykanie i praca, a w zasadzie tylko praca. Pewnego dnia w tejże pracy spotyka pacjenta po ciężkim wypadku samochodowym, częściowo sparaliżowanego, który stracił wzrok. Jakby tego było mało do tej pory był wziętym fotografikiem pięknych kobiet. Pacjent od pierwszego spotkania mówi: jak to dobrze być leczonym przez piękną kobietę. Długo trawi te słowa nasza myszka. Nawiązuje się między nimi ciekawa relacja. Ona skupiona na swojej pracy, profesjonalistka, widzi to co realne, dotykalne, modele narzucone przez otoczenie, jeśli kobieta to szczupła, długonoga, tak jak jej siostra. Sama raczej sobą nie zajmuje miejsca w tym świecie i stara się być niezauważalna. On zaś tracąc wzrok widzi oczyma duszy, serca i innych zmysłów. Zachwyca się jej zapachem, zgaduje jak wygląda, pyta w co się ubiera po pracy. Myszka się wkręca, kto przyzna się, nawet niewidomemu, że chodzi w workowatych rzeczach, gdy on prawi komplementy? Opowiada o zwiewnych sukienkach, butach na obcasie, rozpuszczonych włosach. Źle jej z kłamstwem i po jakimś czasie odkrywa sklepy z kobiecymi ubraniami, zagląda do afrykańskich dzielnic w Paryżu, obserwuje kobiety o ponętnych kształtach emanujące nieziemską energią. Jej pacjent z każdym dniem czuje się gorzej i ma marzenie na koniec, żeby usłyszeć damskie obcasy. Myszka, nie potrafiąca mu odmówić, staje na wysokości zadania i kupuje buty, nawet dwie pary. W ciszy szpitalnych korytarzy przechodzi się w jednych, ale ma ochotę założyć jeszcze te drugie..Pacjent zgaduje, że te drugie są czerwone, gdyż ona zupełnie inaczej się w nich porusza...Ot i narodziła się kobieta, wykreowana w wyobraźni, a potem urealniona. Jak wiele może dać człowiek drugiemu, nawet na łożu śmierci w ostatnich chwilach. Z drugiej strony, to ta druga osoba musi być otwarta i chcieć wziąć. Pacjent zmarł, ale zamienił myszkę w sorriso, emanującą miłością i radością życia.
  A teraz coś z realnego świata. Poszłam z koleżanką z pracy do sklepu z butami, niby tak przypadkiem. Od niechcenia założyła  fajne buty, które były zrobione właśnie na jej stopy i przechadzając się w nich zupełnie się przeobrażała, prosty kręgosłup, głowa do góry i takie tam. Po dwóch tygodniach je kupiła i dziś przyszła do pracy. Wygląda odjazdowo, wszyscy zwracają uwagę, komentują. A te buty...są czerwone...
dźwięk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...