poniedziałek, 25 października 2010

od czego tu zacząć

może od początku...
Udało się wsiąść do tego pociagu bylejakiego, a na przeciwko dwie dziewczyny namiętnie dyskutujące. Myślę sobie: no dobrze, po godzinie zaschnie im w gardłach i dadzą sobie spokój. Po pół godzinie wyjęłam słuchawki, bo nie dało się czytać, one - butelkę wody. Jak zwykle, przed samym Krakowem zatrzymalismy się w polach i tak staliśmy 40 minut, dziewczyny były niezłomne, nie ustąpiły na minutę nawet :)
Byłyśmy w górach, Gorcach, jesiennych, złotych i błotnistych, urodzinowych. To zupełnie inny swiat. Księżyc z Muminków, olbrzymi i czerwony, wieczorne spacery, dyskusje o duchowości, super czas. W niedzielę, w środku gorczańskiej dżungli spotkałyśmy miejscowego Janosika w stylowym kapelusiku i z ciupagą, słusznie zauważył, że zeszłyśmy ze szlaku, na co odpowiedziałyśmy pełnym uśmiechem, że to z premedytacją zrobiłyśmy.
Potem jeszcze jedno spotkanie, takie krakowskie, czyli niespodziewane z długo nie widzianymi W i M i A, ależ to były miłe chwile :) Niczym długodystansowiec z plecakiem wypełnionym smakowitościami wbiegłam między turystami na dworzec, wsiadłam do pociagu, ale została już tylko podłoga i to między udami dwóch krągłych rosjanek nadających na długich falach, znowu słuchawki, i znowu książka :) w dodatku koan związany z udami...
północ, Warszawa pokropiona deszczem, w mieszkaniu tęskniące pomidory, w których zamieszkał przez ten samotny weekend, Przędziorek, dziś planuję zmasowany atak na gadzinę a jutro, jutro będzie przyjęcie wieczorowe:))



2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...