sobota, 27 listopada 2010

sobota

Biegnąc sobie po lesie o poranku, machając po drodze do manekinów (chwilowo żywych) i dziwnie w męskim rodzaju tylko, myślałam sobie o niczym. To błogi stan, oddychając tylko i czując wiatr z każdym krokiem bardziej, bliżej. Polecam każdemu.
Ten tydzień był inny niż zwykle, codziennie coś się działo. Najpierw odwiedziny właścicieli i rozmowy do północy, potem spotkanie z Zuzią i szałowymi dziewczynami w kapeluszach, bardzo miłe spotkanie z innego świata, antymanekinowe :) i śnieg za oknem. Dla mnie dzięki tym opowiadaniom zapachniały trochę góry, lubię też poznawać i spotykać ludzi którzy żyją całym sobą, a dziewczyny takie właśnie są, żywe i piękne. W czwartek, jak zwykle rakietka, lotki i niezły wycisk, J nas nauczył dużo nowych manewrów i uśmialiśmy się nieziemsko z brazylijskich akcji, czyli przyjmowaniu tanecznych póz w odbieraniu lotki, ale jeszcze się wyspecjalizujemy...ten się śmieje, kto się śmieje ostatni:)
Wczoraj zaś podpisałam pismo, które od poniedziałku wtłoczy mnie w maszynę narodowej sprawy na akord, w środę zacznę żyć znowu :) A jutro, jutro... napiszę jutro
muza
moje Portofino

5 komentarzy:

  1. zdjęcie jak scenografia w teatrze! każdy kawałek osobno... cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję :)czasami światło jest tak niesamowite, że aż trudno to oddać a to góry aż ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, normalnie się zakochałam w Tobie :))
    Dzięki że byłaś :)))


    Zu

    OdpowiedzUsuń
  4. trudno się jest nie zakochać - coś o tym wiem... szkoda ze ostatnimi czasy w przelocie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ej dziewczyny, co Wy piszecie:) to jest trochę jak z lustrem, jak ktoś daje miłość, to nie sposób dać niczego innego w zamian. Dzięki, że Wy jesteście i to TAKIE!!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...