niedziela, 13 listopada 2011

jak mam dużo pracy

to wymyślam, co by tu zrobić żeby nie zabrać się za nią. I powtarza się to coraz częściej. Nawet jeśli się zmuszę, siedzę przy komputerze i patrzę jak sroka w kość i potrafię cztery ściany rysować godzinę. Częściej jednak nie zmuszam się i idę na chwilkę do kuchni, zrobię herbatę z imbirem i miodem, przegryzę suszonym jabłkiem od Stasi pani, wracając do biurka zatrzymam się nad Wysokimi Obcasami (ten nr świetny) tylko zerknę, ale jest duże niebezpieczeństwo, że zawieszę oko na kilku literkach i już pójdzie...po pół godzinie wstaję z kanapy, kubek już pusty, więc wracam do kuchni, robię nową herbatę, spojrzenie ukradkiem na gazetę i zasiadam na stanowisku. Z nową energią (i herbatą) rysuję kilka kresek i spoglądam za okno. Świeci słońce, resztka liści na gałęziach w późnojesiennym zefirku kręci się z impetem. A gdyby tak na chwilkę, pół godziny, wyjść, zanurzyć się z aparatem w jakimś krzaku, tam obok bankomatu jest taki czerwony, wczoraj miałam wielkie plany co do niego, ale słońca nie było, dziś jest. Zanim skalkulowałam, że lepiej było by jednak skończyć ten projekt, już miałam buty na nogach, aparat na szyi i w kieszeni pierścienie foto. Wyrzuty sumienia może miałam jeszcze na schodach, ale wystarczy odpowiednio szybko zbiegać żeby nie nadążyły za mną. Zanurzanie w krzakach trwało sporo dłużej niż zakładałam, bo zegarek został w domu. Krótki dzień sprowadził mnie z powrotem na bocianie gniazdo i przed komputer, ale jeszcze musiałam owoce mojej pracy zrzucić na komputer, a potem zrobić segregację, a potem nowa herbatę i zasiadłam, zadowolona do rysowania. Już całkiem nieźle szło, a tu nagle telefon i drugi. Jedna półkula rysuje druga gada. Dwie godziny owocnej pracy. Nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno i późno.
Wraca M z pytaniem: jak tam projekt, skończony?
No coś ty, tyle się działo... ale zrobiłam kilka zdjęć...




8 komentarzy:

  1. A myślałam, że tylko ja tak się ociągam z pracą:)

    Za chwilę jeszcze spacer z psiną. Potem może zrobię ten projekt, do którego od rana zasiadam. Tak do dwunastej powinnam zdążyć;))

    Ja tez namiętnie fotografuję kwiatki i liście, ale u mnie segregacja kończy się tym, że wszystko kasuję:))
    Dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne zdjęcia :-) tak, to są te chwile, które trzeba łapać, choćby nie wiem co :-) a projekt poczeka, mam nadzieję :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Li:
    Nie kasuj, warto zostawić, może za miesiąc łaskawiej na nie spojrzysz?
    Te moje pstryki tak wsiąkają w blog, a że nikt nie pisze - daj sobie z tym spokój, to tak wklejam...
    Największą frajdę mam oglądając ten roślinny świat przez wizjer.

    A rysowania w takim wydaniu to chyba na studiach nas już uczą hmm?

    Powodzenia do tej dwunastej.

    Pozdrawiam :)

    Guyonbajo:
    Dzięki :))
    Oj czeka już tyle, że za chwile zacznie piszczeć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale jedno jest pewne... nie ucieknie ;) poczeka cierpliwie lub mniej cierpliwie i będzie czekał, aż się go nie skończy :)
    u mnie to samo... i jeszcze kota może dostanę?

    OdpowiedzUsuń
  5. takiego kudłatego, żywego, rudego np?

    OdpowiedzUsuń
  6. nie albo czekoladowego, albo liliowego z krótkimi kudłami i gęstym podszerstkiem i albo będzie najdroższym kotem na Świecie albo zastąpi go jakiś sąsiedzki gratis! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale fajnie opisane :) a za te zdjęcia to nieustannie Cię podziwiam! tyle piękna wyciągnąć z byle krzaczka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki :) im większy chwast, to zwykle po zanurzeniu okazuje się jakimś czarodziejskim ogrodem...wciąga niesamowicie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...