wtorek, 13 grudnia 2011

życie w zachwycie

wsiadłyśmy do pociągu, B z podręczną lodówką (srebrna walizka słusznej wielkości), A, niczym wycięta z filmu epokę wcześniej, z neseserem z bawolej skóry, płaszczyku, długiej kiecy i berecie, wszystko idealnie skomponowane kolorystycznie :). Gadałyśmy sporo, ale zorientowałyśmy się chyba dopiero jak jeden ze współpasażerów po prostu wziął swoje matematyczne zapiski i wyszedł z kurtką do innego przedziału. Zajadałyśmy jabłka i gruszki i oglądały świat za oknem. W Krakowie przywitał nas deszcz, ale przemknęłyśmy do bezpiecznej enklawy na Bronowicach i oddałyśmy się pracy. Potem już tylko dawno nie widziane twarze, uśmiechy i z pierwszym dźwiękiem zapadła cisza. Rozmawialiśmy uśmiechami, dużo spacerowali i nasłuchiwali. Cudne jest od czasu do czasu nastawić się na słuchanie li tylko, bez gadania.
Były ćwiczenia, jedno z nich to nasłuchiwanie (do 5 minut) na skrzyżowaniu wszystkich dźwięków, a po powrocie zapisanie ich na kartce, drugi etap to to samo, tylko w skrajnie cichym miejscu. Polecam każdemu. Nasz bardzo owocny czas zakończył się w niedzielę uwolnieniem głosów, oj co wtedy się działo :) ile śmiechu, opowieści, zachwytów, pomysłów...komin na budynku trząsł się z wrażenia.
Powrót na jednej nodze do stolicy, bo pkp zmieniło rozkład :) ciepła herbata z M i rozmowy bez końca.
a to namiastka spacerowego zachwytu, obrazowego bardziej...



3 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...