poniedziałek, 7 maja 2012

no i się skończyło

błogie lenistwo, spotkania ze znajomymi, leżenie na łące i wąchanie kwiatków, chodzenie w zwiewnych sukienkach i butach górskich, zapylanie na rowerach po lasach i nad jeziorami. Wróciliśmy a tu chłodno, pada deszcz i kwiatki zwinięte, no i trzeba do fabryki, której z każdym dniem nie cierpię bardziej, ale to długa historia i nie na sorriso. Czasami lubię wracać do stolicy, dobrze mnie nastraja, a czasami wręcz przeciwnie, choć Powiśle tonie teraz w zieleni i tchnie spokojem.
Tak to już jest z góralami na płaskim, tęskniiiąąąą okrutnie. Co zabawne urodziłam się w sercu Nowej Huty a tutaj nazywają mnie góralką, niech będzie, nie protestuję już. Za Nową Hutą nawet kropelka tęsknoty nie została, zaś za górami zawsze całe morze...
Z tego zabiegania, w letnim już ogrodzie, przywiozłam małe co nieco.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...