poniedziałek, 25 lutego 2013

ostatnie tchnienie zimy

udało mi się wyrwać ostatnie chwile zimy w lesie, tuż nieopodal. Las to chyba trochę na wyrost nazwa, bo jakby dorodny łoś wszedł do niego, to z jednej strony wystawały by rogi, a z drugiej zad, niemniej to najliczniejsze skupisko drzew w okolicy. Udało mi się pierwszego dnia zrobić ślad pod biegówki i w kolejnych korzystałam już z półprofesjonalnej trasy narciarskiej i przydało się to też innym. W ogóle dziwne zjawisko, bo to osiedle emerytów, nie szukających kontaktu, zwłaszcza z młodymi, a jak założyłam biegówki, albo nawet wystarczyło, że wyszłam z nimi z bloku i zaczęły się miłe zaczepki: bo ja próbowałem, ale nie umiem jak Justyna Kowalczyk :) albo: a fajnie się na tym jeździ, lekko? Nie powiem rozweseliło mnie to. Mieszkamy tu od października i prócz atakujących pań wyznania Jehowy, nikt się nie odzywa na ulicy do drugiego. Ale, ale, miałam o biegówkach. Bo w tym lesie to łosi nie ma, ale są dzikie świnie, które czasami stadnie wybierają się pod kino i centrum handlowe na jakąś dziką imprezę. Myślę, że jest ich niemało, bo las zryty do podszewki, moje trasy, choć półprofesjonalne też.
Prócz miłego akcentu biegówkowego, było u nas kilka ciekawych i utęsknionych gości. To chwile, które zawsze rozweselają serce, a rozmowy wydają się nigdy nie dość długie. Już nie mogę się doczekać kolejnych spotkań...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...