dawno nie pisałam, blog, a w zasadzie moje dwa, bo i firmowy też, zapadły w sen zimowy. Bo jak się ma 15 minut co trzy godziny, to na prawdę komputer jest ostatnią rzeczą, którą się włącza. Ale potrzebny jest taki czas, przynajmniej oczy odpoczną :) mamy za to spacery, nawet dwugodzinne, czytanie książki w parku i mnóstwo uśmiechów, z każdym dniem więcej i głośniej. Trzeba stać się dzieckiem, uprościć swoje postrzeganie świata i zachwycić się zwyczajnością. Nasze prawie trzymiesięczne szczęście jest tego najlepszym nauczycielem.
Na początku oczywiście było miotanie, bo można być nie młodym i znać się już na tyle, że niewiele zaskoczy, jednak noworodek zupełnie wywróci świat i pokaże, że nie znasz się w ogóle, a mało tego, nie masz pojęcia o życiu :)
Jak się odpuści, to i w 15 minut można zrobić naprawdę sporo.
A tym czasem aparat leży sobie miękko w pudle, jakoś nam nie po drodze teraz, projektowanie jeśli już to elementów do tygrysiego pokoju, choć nasze mieszkanie jeszcze nie wykończone, ale zdaje się, że karma przeprowadzkowa nadal działa i jak tylko skończymy, to znowu się wyprowadzimy gdzieś, sprawa pozwolenia na stodołę nadal wisi w urzędzie i nadaje się to już do gazety, a w wolnych chwilach przemyka myśl co dalej...
Póki co wysyłam Wam piękne słońce i włoskie niebo (taki prezent po wczorajszym listopadowym ponuraku) i lwy stąd, bo tygrysów nie znalazłam.
9 lat temu
Każdy powód jest dobry, by zwolnić i zachwycić się codziennością, zwyczajnością; Twój jest wyjątkowy :) Pozdrawiam i wszystkiego dobrego, marząc, by mieć więcej czasu na drobne przyjemności i czytanie książek...
OdpowiedzUsuńDzięki Anaberry :))
OdpowiedzUsuńmyślę, ważne są proporcje tego pędu do zatrzymania. Bo jak za długo tylko się pędzi, to potem nie pamięta się jak się zatrzymać...życzę Ci, żeby te marzenia się spełniły :)