...wczoraj wsiadłam do pociagu (mojego ulubionego) o 15 w Krakowie a wysiadłam około 23 na Centralnym w Warszawie. Wielka to lekcja cierpliwości :) Poznałam ludzi, nowych, totalnie niezwykłych i jeśli potrafiłabym pisać jak taki Stasiuk na przykład, miałabym piękną historię, czwórki ludzi z waganu IR, pierwszej klasy (tutaj nie mają znaczenia klasy, wszystko jest dwójką), połączonymi nićmi losu...najwiecej czasu spędziliśmy gdzieś w głuszy, gdzie za oknami były malowane widoki, trochę uczucie jakby z wnetrza obrazu. Ot siedzimy sobie w obskórnym wagonie ( design lata 70), a tam na zewnątrz bajkowa przestrzeń.
Jak teraz popatrzę to byliśmy sobie bardzo potrzebni i dokładnie w takiej konfiguracji. Pasażerami była kobieta (około 30 lat) jadąca z rozprawy rozwodowej, dama krakowsko-warszawska (osiemnastka razy 4) lubiaca niezwykłe trunki alkoholowe, zakochana w swoim synu z którym często rozmawiała przez telefon, przystojny facet (około 30) zadowolony z życia i pogodzony z sytuacją, odzywający się w najmniej oczekiwanych momentach z rozbrajającymi komentarzami. Tak to wesoły zespół spędził ze sobą piekny wieczór gdzieś na torach, uwięziony w zamarzających trakcjach. Opowiesci, wrażenia, bezradność okazały się siła napędową. Z czasem włączył się do dyskusji i snucia historii również kierownik pociągu.
Jak już pożegnalismy się na dworcu i każdy poszedł w swoją stronę zrobiło się jakoś smutno, wsiadłam do metra a tam już manekinowo na całego, słuchawki i swój świat. Każdy pojedynczy, choć ten obok dotyka go rękawem...
Jak to sie ma do bicia serca?
...i tu przypomina mi się link od sami wiecie kogo...
http://www.youtube.com/watch?v=bH3Vwej4o74
10 lat temu
dzisiaj w radio usłyszałam bardzo adekwatny komentarz do perypetii zimowo-pociągowych: z pociągami teraz to jest tak jak promocja w telefonach komórkowych - płacisz taka samą cenę a jedziesz dwa razy dłużej ;)
OdpowiedzUsuńale herbata była za free...tyle, że w dworcowym barze a my marzliśmy gdzieś w polach...
OdpowiedzUsuń