A to weekendowe małe conieco, bardziej wrażeniowe, ale i smakowe i wzrokowe na deser. Prawdę mówiąc od deseru się zaczęło. Po przeżyciach duchowych, raczej rozproszonych, uderzyłyśmy na zamek królewski, pytając o Rembrandta. Z nieodpartym wrażeniem, że przyjmie nas osobiście poszłyśmy na salony. Z każdym krokiem skromniejsze. Muszę przyznać, że te nasze królewskie głowy raczej urodą nie grzeszyły, przynajmniej na portretach. A potem w niemal ostatnim salonie królewskim wiszą dwa portrety niejakiego pana R. Kontekst pozostałych portretów powoduje, że te dwa miażdżą całe królewskie zbiory.
A potem Łazienki kaczka gadała z gołębiem (wiewiórki wyjątkowo nie dokazywały a Chopin jakiś nieruchomy, pod pierzyną) i królestwo smaku, designu, czyli Qchnia artystyczna http://qchnia.pl/pl/strona-glowna.html a tam pyszne smakołyki. Musicie sami ocenić, na pewno czuć to coś ale hmmm jak to opisać - to tak jakby opisywać zapach, po prostu się nie da. Ach no i dostałyśmy zniżkę na wesele, jakby co.
Na koniec dnia uratowałyśmy z S choinkę, którą jacyś okrutni ludzie wyrzucili po świętach, jest śliczna.
p.s.
Byłabym świnką jeśli nie wspomniałabym o pysznych naleśnikach pana M. ale on wie, że były pyszne :)

a gdzie zdjęcie ślicznej choinki?
OdpowiedzUsuńjest obsikana przez kota, ale nikomu nie mów
OdpowiedzUsuń