piątek, 6 sierpnia 2010

...wczoraj spędziłam fajny wieczór w Toli, na Polach Mokotowskich, poznałam różnych krejzoli, a to żeglarzy, a to hobbitów rowerowych, biegaczy narciarskich. W Warszawie jest tak, że jeśli jest miejsce, gdzie można czynnie spędzić czas, np.: Las Kabacki, to w niedzielę po południu trudno przejść, tyle jest ludzi. Tak też jest na Polach Mokotowskich, ludzie na rolkach - zagęszczenie kończące się kraksami, w ciągu mojego półgodzinnego bycia trzy dość poważnie wyglądające, do tego dzieci na rowerkach, dorośli na rowerach, spacerujący z wózkami i psy, takie wskakujące do jeziorka i z dziką radością otrzepujące się w tym tłumie :) Była jeszcze scenka rodzajowa w stylu, jak bardzo mnie kochasz, dziewczyna wrzucila coś do jeziora (but) a jej ukochany wlazł po pas do tej mokotowskiej zupy i ratował, ale w nagrodę dostał niezłego całusa :)Warszawskie popołudnie w parku...Widzę też zasadniczą różnicę w podejściu do otaczającego świata w wydaniu rodowitych warszawiaków i ludzi napływowych. Zdecydowanie bardziej otwarci, chętni do rozmowy, nie pędzący nie wiadomo za czym i gdzie. Umiłowanie spokoju i sprzyjająca temu uważność...ciekawe to wszystko dokoła. No i od września zaczynam regularne treningi w badmintona :) wkrótce zdjęcia...póki co, takie parkowo weekendowe, bo oto dziś Mann w trójce ogłosił ten fakt z charakterystyczną dla siebie wylewną radością. Dobrego czasu dla wszystkich :)

5 komentarzy:

  1. no u nas się nie da, bo leje...i grzmi i leje wciąż

    OdpowiedzUsuń
  2. ja na razie na balkonie-jak już wszystko co wyschło poskładam do szaf!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to Panienka na tym zdjęciu się tak ładnie prezentuje? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a jak zgadujesz? musimy się spotkać w końcu:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...