poniedziałek, 30 sierpnia 2010

codzienność

...Warszawa o poranku, turkusowe podkalanówki, turkusowa apaszka, sukienka i różowy famaj...przefrunęłam przez miasto, wrzuciłam list do skrzynki. Bardzo lubię dostawać i pisać papierowe listy. W dobie internetu, maili , koperta, ręczne wypisanie adresu, naklejenie znaczka - koniecznie niezwykłego :) to czysta poezja.
Przez ostatnie 10 dni byłam w innym świecie, spałam pod chmurką, kapałam się w jeziorach, wodę gotowaliśmy w czajniku ogniskowym. Budzilismy się ze słońcem, zasypialiśmy z księżycem. Mieliśmy czas...
Lubie podróżować, koniecznie w towarzystwie, żeby wieczorem przed zaśnięciem można było opowiedzieć jakąś historię, zagadkę, bądź normalnie posiedzieć razem przy ognisku. Rowerowanie było cudne, na niebie dyziowe chmurki, czasami słońce, czasami kilka kropel orzeźwienia. Cudowni ludzie po drodze, stare chatynki obrośnięte kolorowymi kwiatkami, morenowe pagóry w kolorze soczystej zieleni, łaciate krowy, białe, niczym śnieg kozy, syczące gęsi, konie z rozwianymi grzywami, granatowe jeziora, za każdym zakrętem inne. Cudownosci świata, tego tuż obok...nie trzeba na koniec świata :) choć my mieliśmy swój koniec każdego dnia.
To troche tak, jak alchemik wyruszyl w podróż żeby znaleźć skarb...podróżował po całym świecie, a skarb był zakopany na jego polu...szukamy daleko a przecież szczęście, miłość, radość jest w nas, niezależnie gdzie jesteśmy i to jest czadowe!

2 komentarze:

  1. święta racja ;)
    tuż pod ręką... niezauważalne i ciche siedzi sobie szczęście i zerka na nas- zauważymy je czy nie?!

    OdpowiedzUsuń
  2. mamy chyba wrodzoną cechę nie cieszenia się z tu i teraz...zawsze chcielibyśmy właśnie to czego nie mamy. Ja tak mam niestety:))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...