No właśnie. Wiedziałam, że będzie mi przykro jak nie pobiegnę, ale strach wygrał i co...i proszę - znalazłam się na Legii i mogłyśmy poczuć atmosferę biegu 10 tys ludzi :) Atmosfera cudna, manekiny ożyły ! uśmiechały się, rozmawiały ze sobą, biegły stopa w stopę...oj widok to niezapomniany.
Miałyśmy swoją przedstawicielkę :)
A poza tym było przepięknie dziś, złota jesień na każdym drzewie, słońce niczym we Włoszech, błękitne niebo. Pospacerowałam z gośćmi, odkryłam nowe miejsca i wróciłam, one też, do Krakowa.
A wczoraj zabawiliśmy chwilę w szanciarni i było jak na starej łajbie :) ano i bliny się udały, smakowały ale następnym razem będą lepsze i więcej :)
8 lat temu
pomimo jesieni biegająca warszawa była niesamowicie zielona - widziałam w TV :D
OdpowiedzUsuńno, aż ciarki przechodziły po plecach...w przyszłym roku startujemy a Wy przyjedziecie kibicować, ok?
OdpowiedzUsuńtak jest! tylko daj znać wcześniej
OdpowiedzUsuńoki - to jesteśmy umówieni:)
OdpowiedzUsuńMoja Znajoma biegła :)
OdpowiedzUsuńZnasz bloga Hanki Do mety?
Ja jestem słaba w bieganiu :(
Nie znam, ale poproszę linka :)
OdpowiedzUsuńPola znam takich co to w ogóle nie mogli biegać, a teraz w maratonach śmigają. Wszystko jest w naszych głowach :)
A wiesz, że na bezdech można umrzeć? :D
OdpowiedzUsuńOdpiszę dzisiaj!
Leń jestem ostatnio :/
http://domety.blogspot.com/
czasami trzeba poleniuchować :)
OdpowiedzUsuńbezdech? wystarczy puls mierzyć, nie trzeba odrazu być sprinterem, a wiatr we włosach i cudowne uczucie płynięcia nie do porównania z niczym innym...
dzięki za linkę