środa, 19 stycznia 2011

Las rąk

to niezwykłe miejsce w Warszawie. Wybierałam się tam od jakiegoś już czasu, ale dopiero wczoraj dotarłam, dzięki Z. Już dawno nie widziałam takiej ferii kolorów, przedmiotów, tak fajnego wnętrza załadowanego rękodziełem. W tym nieładzie, w środku zasiadły kobiety z maszynami do szycia i tworzyły. Byłam tylko obserwatorem, ale atmosfera mi się trochę udzieliła :) Dźwięk maszyn przypomniał dzieciństwo, kiedy mama szyła nam szałowe sukienki. Pomysł na miejsce kapitalny, no i prowadząca je kobieta bardzo energetyczna :).
Po tym spotkaniu pojechałyśmy wszystkie na koncert Huberta Zemlera, który to grywa z Marcinem Olakiem, a tego pana szczególnie lubię. Zreszta Hubert też ma niezłą zakrętkę na perkusję, wyczynia na niej cuda, a jego podzielność uwagi jest nieprawdopodobna. Wystarczyło zamkąć oczy żeby przenieść się nad morze, przynajmniej mnie tak porywało w tamte strony :) Szkoda tylko, że nie mogłam zostać do końca. Gadałyśmy o pasji i pasjonatach, albo hobbitach, krejzolach, albo jak mówi B, ludziach z zakrętką. Jakby tego nie nazywać nadaje to życiu jakiś kolor i smak. Jakoś tak się układa, że spotykam takowych i z każdego spotkania bardzo się cieszę. Jesteśmy z zupełnie różnych światów a jednak napęd mamy wspólny :)
Choć też mogłabym tu wymienić ludzi z olbrzymim potencjałem, a siedzących w swojej skorupie i takie mam wielkie marzenie, żeby dotarł przez ten pancerz promyk światła i żeby porwał i rozpalił do życia...

2 komentarze:

  1. oj taaak rozpalił.... każdego w skorupce....

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz, czasami mam wrażenie, że choć troszkę to coś daje, ale częściej pozostaje to w teorii i brak działania:)
    ściskam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...