udało mi się wczoraj rozweselić manekiny w metrze. Codziennie śmigam po Warszawie na rowerze, czasami na przejściu ktoś stuka się w czoło widząc mnie, ale to tylko prowokuje jeszcze bardziej :) Ostatnio jest mroźno, co daje efekt jazdy na nartach. Wyglądam trochę jak ruski zabójca, bo na twarzy mam maskę z pianki, widać tylko oczy, kask i kaptur od termicznej kurtki, a na nogach spodnie nurka rowerowego. Wczoraj miałam jeszcze na sobie sukienkę i wystawały falbanki, wsiadłam do metra żeby być szybciej i cały wagonik się ożywił. Manekiny zaczęły się uśmiechać pod nosem i z czerwonymi polikami mogłam odpowiedzieć tylko tym samym. Szkoda, że reagują na człowieka tylko jak inaczej wygląda, ale dobre i to. Wtedy jakoś łatwiej zagadnąć.
p.s.
narodową sprawę zamieniłam na hotelowe wnętrza bardzo znanego architekta, które mam szansę spolszczyć. Szefowie, prezesi i wszyscy wielcy na wakacjach, więc cisza przed burzą...
8 lat temu
Tylko za bardzo nie spolszczaj:)!!!
OdpowiedzUsuńJa przestałam jeździć na rowerze jak mi się kółeczko trochę wygło kilka lat temu:)
Muszę chyba wrócić jak tak czytam jaką to innym przyjemność sprawia.
No i gratuluję sukcesu w metrze:)
kilka lat temu? to już samo się wyprostowało:) coś Ci wyślę na zachętę rowerowania...
OdpowiedzUsuńnajchetniej bym nie zmieniała :) ale wiesz, że prawo budowlane...
Ciekawe co ty byś mi mogła mi wysłać żeby mnie zmienić:) Rower z motorkiem chyba.
OdpowiedzUsuńOd kilku lat uprawiam taką dyscyplinę jak ROZPOŚCIERANIE się na krześle przed komputerem:P))
hmmm myślę, że to dyskwalifikacja a nie dyscyplina:)))też to uprawiam, ale do życia potrzebuję jeszcze endorfinek, a rower jest w tym dobry.
OdpowiedzUsuńChciałam Ci wysłać ale znalazłam tylko pracowniany mail...
Ślij na pracowniany - dojdzie do mnie.
OdpowiedzUsuń