piątek, 9 września 2011

bałtycko

Nasza weekendówka bałtycka co roku wygląda podobnie. Szalona. Wyjazd w piątek po pracy, tak żeby w sobotę przed południem powitać morze. Co roku inny odcinek (planowane jest całe wybrzeże). Mamy już swoje typy, każdy inne. To super czas rodzinny, w trójkę: mama, tata i ja i wirtualnie siostra zza mórz i oceanów :) Lubię ten nieśpieszny czas. Ach, no i jest jedna stała zasada, data, otóż flądrę można łowić do połowy września...W tym roku był odcinek Łeba - Ustka, a to namiastka.













2 komentarze:

  1. Trawki cudne i falochron też! Szkoda tylko, że Jaroslawiec się zmienił-ale jeszcze tam nie dotarliście?

    OdpowiedzUsuń
  2. tak Jarosławiec może za rok...choć najbardziej chyba lubię te dzikie miejsca na Mierzei Wiślanej i Pobierowo. Lubię klify...poza tym ludzie. W Łebie mam wrażenie, że gorzej niż w Zakopcu pod względem parcia na kasę...te nasze wypady miały zupełnie inny smak...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...