poniedziałek, 25 czerwca 2012

odRysowanie

deszczowy poranek, wsiadam do pociągu, otwieram książkę i za czas jakiś za oknem Kraków, słoneczny, parny, ale w innym tempie. Wieczorem byłyśmy już w Beskidach, a rankiem, w babskim składzie prułyśmy microsamochodem w Tatry, słowackie, na Rysy. Skalny świat, każdy krok i spojrzenie resetuje wnętrze. Moje też. Ostatnie wymyślanie co dalej, w jaki sposób, zmierzenie się z brakiem pracy, zleceń i jakiejś sensownej przyszłości w stolicy zamieniło mięśnie w ołów. Tatry nie lubią mięczaków, egzekwują wydajność organizmu, pojemność płuc, litry wypitej kawy i godziny spędzone przy komputerze. Ale witają cudnie, kwieciem pachnącym i kolorowym, krystalicznymi strumieniami, górskim powietrzem i sporą grupą takich jak my, zakręconych na punkcie wdrapania się na Rysy. Po 14 stanęłyśmy na wierzchołku, po polskiej stronie wielkie chmurzaste nic, nawet zarysu, po słowackiej - spektakl - pędzące chmury, przebłyskujące słońce, niczym w teatrze. Powrót miał coś w sobie z przyciągania do samochodu, jakaś siła pchała nas w dół i w dół, niczym na magnesie. Przebrałyśmy się w sukienki i zadowolone, skrajnie zmęczone przed północą dotarłyśmy do domów.
Tu namiastka tego innego świata...





2 komentarze:

  1. b&w :)
    inaczej tego bym nie widziała
    kolor zupełnie zbędny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. więcej emocji chyba na czarno-biało udaje się przekazać...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...