wtorek, 10 lipca 2012

planer

Czytam sobie wywiady z różnymi amerykankami, które Joanna opracowała na swoim blogu. Głównie to kobiety na wysokich stanowiskach, mające rodziny, dzieci. Opowiadają jak organizują swój czas żeby starczyło na wszystko. Niby podobnie, a jednak zupełnie inaczej. Ile ludzi tyle priorytetów, bo zawsze coś jest kosztem czegoś innego. Tak sobie myślę, ok jestem mężatką (świeżą ale jednak), nie mam dzieci ani nawet kota, pracuję w domu (też świeża sprawa) i często czas wycieka mi przez palce. Nie wiem czy tak macie, ale im więcej czasu, tym mniej. W szkole średniej miałam mnóstwo zajęć, treningi, rysowanie, szkoła, matura itp. pamiętam, że miałam grafik i działałam na kolejnych punktach. Odkąd zaczęłam pracę w korporacji grafik przestał istnieć, bo często zostawałam dłużej w pracy i wszelkie wykupione karnety na jogę, czy lekcje włoskiego były wydanymi pieniędzmi bez sensu. Czas zrobił się gumowy i tak dziesięć lat prawie. Teraz nowe wyzwanie, tak ogarnąć czas, żeby nie tracić go niepotrzebnie, żeby przy pracy mieć czas na fotografowanie, treningi, gotowanie i dom, spacer czy kino z M.? Łatwo się zatracić, albo w pracy, albo np.: w necie, po kilku godzinach orientujesz się, że siedzisz plackiem kilka godzin w tym samym miejscu. Potrzebna higiena pracy, już kiedyś pisałam o tym. Podziwiam wszystkie kobiety, które mają planer genetycznie wkomponowany w środek i działają sprawnie od 6 rano do 23 co najmniej, że wychowują przy tym dzieci, jeżdżą po świecie, spełniają się zawodowo, ba nawet robią karierę, mają czas dla siebie...ale mam świadomość, że robiąc tyle rzeczy nie jesteśmy w stanie zrobić ich dobrze, że większość z nich będzie byle jaka.
Dziś nr 10.

3 komentarze:

  1. Och zazdroszczę tym kobietom, które to potrafią. My codziennie na wieczornym spacerze przerabiamy po raz kolejny co zrobić żeby żyć normalnie.

    Dzisiaj kręgosłup mnie boli i jestem wściekła, że muszę pracować do późnego wieczora kiedy inni po 16 czy 17 mają czas dla siebie.
    Jedyny sukces to to, że telefon wyłączam o 17 i nie pracuję w soboty, no i oczywiście w niedzielę, ale to dopiero od niedawna. Klienci się burzyli, ale przyzwyczaili.
    Jak kiedyś dojdę do tego jak się to robi to dam Ci znać:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. hej
    Łączę się z Tobą w bólu, też mnie lędźwie uwierają, z każdą godziną bardziej...
    mam jeszcze problem z wymyślaniem na godziny, bo jak się tak sprężyć żeby przez np 4 godziny wymyślić coś konkretnego? tego nie potrafię kompletnie.
    A zasady masz dobre, jestem przekonana, że trzeba je mieć, bo inaczej 24 godziny jesteś w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  3. ludzie sie przyzwyczajają i koniec i kropka! a planować trzeba, zakładać do przodu ileś tam czasu na coś tam, ale generalnie jak się robi co się lubi to się to robi i już! a im więcej obowiązków tym więcej czasu poukładanego i niestraconego. poza tym to praca ma być dla nas a nie my dla pracy ;P. a na dodatek jest taka jedna zasada: planować do zrobienia jedną góra dwie rzeczy! i jak się przy ich okazji załatwi coś jeszcze to już się człowiekowi wydaje, że góry może przenosić!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...