środa, 21 listopada 2012

byliśmy w górach...

W sobotę na dole mgła, do krojenia nożem prawie, a na górze piękne słońce. Górskie przyjęcie ciepłe i słoneczne, a tak tęskniłam.
Wyprawy zeszłotygodniowe, testowanie rozmaitych środków transportu, od nieprawdopodobnych do całkiem obskórnych, spotkania z ludźmi, opowieści o życiu, włoskich klimatach, realizacji marzeń, poniedziałek.
Budzę się rano, za wcześnie jakoś, jemy śniadanie, M do pracy, a ja nastawiam kafeterkę. Miałam pójść pobiegać godzinę do lasu, ale buro i zimno, zostaję. Jeden kubek i drugi, zasiadam w moim, ciągle prowizorycznym, biurze projektowym w kuchni i startuję. Proszę zapiąć pasy, bo jazda bez trzymanki:)
W wielu zawodach pewnie jest tak, że sporo rozmów, zwykłego użerania z ludźmi, a na końcu satysfakcja, albo chociaż jej cień. Niby zawsze mogłoby być lepiej i inaczej do tego podeszlibyśmy, ale gdzieś w środku cieszymy się z radości inwestorów, karmimy dobrym słowem. Tak sobie słodzimy właśnie ze stolarzem, ja mu za wykonawstwo, on mi za projekt. Mamy szczęście w tym wypadku do sensownego inwestora. Wtedy chce się rano wstać i zaprojektować coś jeszcze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...