Wróciłam z weekendu, dwóch dni leniwców, polegiwania w trawie, dreptania, znowu polegiwania, jedzenia, znowu polegiwania itd. czyli babskich urodzin w Beskidach. Nawet nie wygrzebałam się ze śpiworka żeby zrobić zdjęcia gór o wschodzie słońca, tak jeszcze nie było. Prócz tego lenistwa wpadłyśmy na zakupy po drodze i obłowiłyśmy się w szałowe kiecki, a dziś przed 4 pociąg i stolica, a tu zupełnie inne obroty.
Wszystko spada na głowę, ale nic to, życie się kręci.
Szukam domku na naszą rowerową wyprawkę po Kaszubach, a przy okazji wpadł mi w ręce niezły wariant na polanę :) Coraz lepiej mi idzie :) burmistrz się nie godzi na zielony dach z królikami, na namiot nie ma kawałka poziomej płaszczyzny, a taki hamak...hmmm to idealne rozwiązanie.
9 lat temu
tylko trzeba uważać przy odwracaniu się zboku na bok :D lub nie zapraszać na nocleg spacerowiczów nocnych :D
OdpowiedzUsuńEch! Tak długo Cię znam a nie wiedziałam, że takiego pozytywnego bloga piszesz! Tak tu spokojnie, pięknie i klimatycznie...
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudowne! Jak sobie będę chciała odlecieć od ponurej rzeczywistości, to tu będę zaglądać! Pisz, foć i dziel się tym z innymi! :) Chcemy!
--
KasiaC.
ale miło :) zaczerwieniłam się Kasiu i unoszę się 10cm nad ziemią...
OdpowiedzUsuńdziękuję i będę pisać, bo co już chcę uśmiercić tego bloga to zjawia się jakiś batman i go ratuje:))