po 5 rano słyszę krople deszczu na dachu. A miało być słońce i wszyscy czekali. Trochę niedospani ubieramy się w górskie rzeczy, tata zrobił kanapki i kawę do termosu :) wymieniamy telefony: jechać, nie jechać? Wsiadamy, po drodze zabieramy S, wycieraczki cały czas w ruchu...Na parkingu sporo samochodów, takich świrów jest więcej :) po godzinie przestaje padać, chmury odsłaniają niebieskie niebo, na horyzoncie widać Tatry już w jesiennych kolorach. Plany się zmieniają i idziemy w górę, na Świstówkę. Wsiadając przed wieczorem do samochodu łapiemy krople deszczu, zaczyna padać. Mieliśmy dokładnie wyliczony pogodowo czas:)
8 lat temu
ech kolory....
OdpowiedzUsuńnooo....Tatry się już przebarwiają
OdpowiedzUsuń