Zanim napiszę dalszy ciąg bajki o domu*, kilka zdań o innym projekcie.
Poznałam dwójkę marzycieli już chwilę temu, szukali działki, takiej z potencjałem, bo chcą się dziećmi niepełnosprawnymi opiekować w swoim domu - agroturystyce. Było kilka fajnych lokalizacji ale zawsze coś nie tak, bo albo nieuregulowane sprawy majątkowe, albo skłóceni ludzie. W końcu kupili starą poniemiecką gospodę z działką, niestety do zburzenia, choć budynek piękny. Zaczęliśmy projektować. Jak zwykle trwało to chwilę, ale w końcu ruszyliśmy pełną parą i udało się kapitalnych ludzi do tego projektowania wciągnąć. Budynek spory, bo w poziomie, dostępny dla dzieciaków na wózkach, z pięknym widokiem na Sudety. Jak zawsze są jakieś wisienki na torcie i tym razem okazało się, że teren pod ochroną konserwatorską. Obawialiśmy się co będzie dalej i jaka decyzja zapadnie.
Inwestorzy złożyli projekt do urzędu, po kilku tygodniach odebrali pozwolenie na budowę, a p. konserwator odpowiedziała z entuzjazmem, że bardzo jej się podoba.
Historia dzieje się w tym samym kraju, ta na zachodzie, tamta na południu. Inspektor prowadząca postępowanie kapitalna kobieta i bardzo pomocna. Widać, że podsudeckim gminom zależy na inwestycjach i na ludziach, którzy chcą tam mieszkać. Czyli jak zwykle - jak się chce, to się potrafi...
9 lat temu
optymistycznie się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńjak to się milej takie historie czyta...
no właśnie, a przecież wszystkie mogłyby być miłe...
OdpowiedzUsuń