środa, 26 lutego 2014

w góry

Jako, że zima w tym roku bardziej oswoiła się w Warszawie, niż w górach, w burościach wyruszyliśmy na wędrówkę beskidzką. Krokusów jeszcze nie ma, łaty śniegu powyżej 800 metrów, a to przecież luty. Nie pamiętam takiej zimy, żeby nie zapiąć śladówek ni razu na nogach. Ale ponoć wkrótce mają kwitnąć drzewka pomarańczowe u nas, znajomy na blogu opisuje ofertę weekendu na biegówkach w Szwecji, może tak to teraz będzie się jeździło.
Tak czy owak wybraliśmy się w końcu w te góry wyczekane dla mnie bardzo. To był też debiut Tygrysa, wprawdzie nie na własnych nogach, a w chuście u taty, jednak schronisko na Hali Krupowej zdobyte. Założyliśmy mu nawet książeczkę GOT PTTK i wbiłam mu pierwszą pieczątkę schroniskową. Ciekawe czy mu się kiedyś to spodoba, czy góry go porwą, czy może zupełnie coś innego? Póki co było mu chyba wszystko jedno, czy idziemy do parku, czy w góry.
Na górze zaś, był "zimowy" biwak, a uczestnicy mieli szkolenie lawinowe, teoretyczne:) bo w praktyce mogłoby być tylko błotne. Siedzieliśmy w kuchni u gospodarzy i karmiliśmy się, snując wspomnienia i opowieści, bo dawno już tam nie byłam. To wyjątkowi gospodarze, ciepli i serdeczni, ludzie z wielką miłością do gór.
Zchodząc na dół słychać było już wiosenne ptaki.


2 komentarze:

  1. Wiosenne ptaki mam przyjemność słyszeć już o poranku za własnym oknem.
    Tymczasem tydzień temu w drodze na Rycerzową w zdumieniu oglądałam fotogeniczne czapy śniegu otulające las - im dalej w las, tym więcej... śniegu. Albo raczej, im wyżej, tym więcej. W pobliżu schroniska amatorzy zimowych zabaw zjeżdżali na "jabłuszkach'.
    Warto było ruszyć się z domu by przypomnieć sobie, jak wygląda zima!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. a widzisz Rycerzowa :) dla nas trochę daleko, ale bardzo lubię, zwłaszcza wiosną z ukwieconymi łąkami...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...