zdarzyło Wam się kupić coś, co po przyniesieniu do domu okazywało się kompletną klapą i niepotrzebnym wydaniem pieniędzy? Na pewno. Każdy ma takie COŚ. Ja też się dałam złapać swojemu wyobrażeniu o pomocnym narzędziu dla dziecka, które kompletnie nie nadaje się do użytku, przynajmniej dla Tygrysa, na szczęście kupiłam używane i cena nie była oszałamiająca. A, że to spore i graci to postanowiłam się szybko tego pozbyć, więc świeżo wyprany mebel sfotografowałam i wystawiłam na dwa znane portale sprzedażowe. No i tu się zabawa zaczęła. Do skrzynki zaczęły spływać maile, były też telefony z prośbą o rezerwację i chęć obejrzenia grata na żywo. Oczywiście konkretne godziny, adres, zmiana planów, bo chcę to sprzedać, ktoś chce kupić. Tyle, że mi zależy, a druga strona ma to kompletnie w nosie. Wiem, że ludzie się spóźniają, niektórzy nagminnie, wiem, że większość dba o siebie tylko i nie szanuje czasu innych, ale czy dane słowo ma jakąś wartość? czy mówimy tylko żeby coś powiedzieć? W dobie telefonów komórkowych można zadzwonić z każdego miejsca niemal, ale po co...przecież jak nie przyjdę, to nie i tyle...
W między czasie pisząc ten post na raty (dwa dni) sprzedałam grata, kupiła go babcia dla wnuczka, mniejszego, więc powinien zdać egzamin. Umówiła się i przyszła, po prostu. Zatem moja wiara w ludzi, choć nadszarpnięta, JEST.
Muszę jeszcze o moim odkryciu napisać, no nie moim, bo to blog 2013 roku, ale jak zaczęłam czytać to dopiero koniec Tygrysowej drzemki mnie wyrwał, a miałam rysować...
Polecam. Już dawno nie czytałam czegoś tak zgrabnie napisanego, a i autor niezwykły haloziemia
9 lat temu
świetnie tutaj u Ciebie ! :)
OdpowiedzUsuńCześć, bardzo ładnie tutaj na twoim blogu, świetny wpis, bardzo fajnie się go przegląda, zapewne odwiedze twojego bloga jeszcze nie raz gdyż bardzo jest dobry w przeciwieństwie do wielu nowych blogów - Pozdrawiam Daga :)
OdpowiedzUsuń