walizki na środku pokoju, porzucone...zamiast czarownych kwiatów od M, pozostawionych w doniczkach, suche badylki, ich szkoda mi najbardziej...nie wiem dlaczego samoloty mają pięciogodzinne opóźnienia i zwykle wtedy, kiedy mamy wymierzony precyzyjnie czas, znowu uwierzyłam, że można coś zaplanować, a przecież tak nie jest. Efektem jest lekki rausz, spowodowany brakiem snu, który nas oboje dziś pochłania. A przecież projekt, a rachunki, a pranie, a wystawa, a w końcu powrót do rzeczywistości.
Lada dzień przemówię do Was obrazowo, póki co czarno na białym, robaczkami, które zresztą pasują mi do Andaluzji...
8 lat temu
Dzień dobry:)
OdpowiedzUsuńwitaj Li, miło Cię tu widzieć :)
OdpowiedzUsuńAndaluzja! Wow!!! Czekamy na duuużo tego przemówienia obrazowo! A i słownie też, bo - jak mniemam - ciekawie bardzo było! :)
OdpowiedzUsuńo tak ciekawie...już niedługo
OdpowiedzUsuń